DZIEN 5: OKOLICE FUJI

(25.04)
Znów nie musimy nastawiać budzika. Pobudka O 4:49 i życie od razu stało się prostsze. Na szczęście widok za oknem rekompensuje nam brak snu- czyste niebo odsłoniło górę Fuji.  


W całym domu słychać odgłos małych łapek uderzających o podłogę. To N musi koniecznie podążać krok w krok za mamą. W hotelu nota bene spać mogły tylko osoby powyżej 18 roku życia, co przeoczyliśmy podczas rezerwacji - oczywiście słodka N została wpuszczona drogą wyjątku.

Szybka kasza gryczana na mleku modyfikowanym, która ku naszemu zaskoczeniu poskutkowała wysypką na buźce i "Rumian" gotowy do drogi. Oczywiście rodzice dopiero chwilę później.

Pierwszy przystanek - Chureito pagoda. Po krótkiej wspinaczce schodami, naszym oczom ukazała się pagoda, która według R wyglądała na niedawno wybudowaną. Stara, czy nowa tworzyła wraz z górą Fuji spektakularny widok. Mieliśmy ogromne szczęście, o czym informowali nas Japończycy na każdym kroku, gdyż góra była całkiem odsłonięta. Na tak długo przez nas oczekiwaną chwilę, N zareagowała w oczywisty sposób. Jej ciężka główka bezwładnie dyndała w Tuli, a oczy nawet na moment nie chciały się otworzyć. Dopiero gdy zdecydowaliśmy się zejść, dzidziu stwierdził, że teraz właśnie jest czas na 1 lub 2 zdjęcia.

Następnie udaliśmy się na festiwal różowych kwiatków Shibazakura Festival . Ludzi pełno, kwiatki kwitnące w 50%, ale widok z pewnością piękny. Przynajmniej dla nas. Podzieliliśmy się na podgrupy. R+N siedzieli na środkowej ścieżce i przeliczali wszystkie kamyczki, nic sobie nie robiąc z kwiatków. W tym czasie spora część Japończyków przerzuciła się z kolorowej natury na robienie fotek małej białej bułeczce. Niektórzy nawet odważyli się nawspólną sesję . Zaczęliśmy się zastanawiać czy nie pobierać opłat - być może zwróciłyby się bilety autobusowe... 


Postanowiliśmy ruszyć dalej, nie wszystkim się to jednak spodobało. N nie zdążyła przeliczyć jeszcze wszystkich kamieni i dowiedziała się o tym cała okolica. Asertywnie, szybko ruszyliśmy dalej.

Czas na odpoczynek nad jeziorem. W tym celu R dźwigał cały dzień koc ;) Wysiedliśmy na 15 przystanku przy jeziorze Kawaguchiko, gdzie wiśnie już dogorywały. Znaleźliśmy jednak kawałek schowanej wśród łódek plaży i mogliśmy spokojnie zjeść, napawając się widokiem góry Fuji (już jednak częściowo zakrytej chmurami). Warto wspomnieć, że były tam również kamyczki i to w całkiem sporej liczbie - więc nastała penia szczęścia.



 




0 comments:

Post a Comment

 

Flickr Photostream

Followers

Twitter Updates

Translate

Meet The Author