DZIEN 17: SAPPORO

(07.05)
Od rana leje deszcz, jednak prognozy pokazują, że ma się to zmienić. Z tą nadzieją, czekając na odrobinę słońca, desperacko szukamy nowej zabawy dla N. Nasze żywe srebro poukładało już wszystkie ręczniki, sprawdziło zawartość każdej butelki i dobrało nam kreacje na dzisiejszy dzień.

Zgodnie z prognozą, o godzinie 9:00 przestało padać. Ruszyliśmy zatem ulicami Sapporo do parków, aby napawać się widokiem wiśni, bo jak donosi oficjalny raport na japońskich stronach, są one właśnie w fazie "full bloom", czyli w pełnym rozkwicie. Po dłuższej chwili dotarliśmy do  Maruyama Park, podziwiając po drodze liczne tulipany w parku Odori. Na miejscu przywitały nas suto zastawione kramy z usmażonymi już lokalnymi specjałami, cierpliwie czekające na turystów, brakowało za to kolorowych drzewek. Znaleźliśmy jedynie kilka rachitycznych pozostałości po tak szeroko opisywanych cudach. Japończycy udając, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, rozłożyli pod drzewami wielkie maty i znosili kartony jedzenia. To się nazywa hannami a la Sapporo, czyli optymizm:).

Ku naszemu zdziwieniu odnaleźliśmy również hałdę śniegu. Błyszczała szelmowsko białymi fragmentami wśród ogromu brudnej ziemi i przypominała o naszej porażce w Jigokudani - parku ze śnieżnymi małpami.

Po sesji zdjęciowej ruszyliśmy do wieży zegarowej (Clock Tower), a następnie na dworzec. Tam ponownie skusiliśmy się na sushi, czekając w kolejce 30 minut, a potem ruszyliśmy pociągiem do Hakodate. N zasnęła podczas podróży na brzuchu R, wiec czas upłynął nam całkiem spokojnie. Zakończyliśmy dzień w hotelu przy lampce umeshu.


 











0 comments:

Post a Comment

 

Flickr Photostream

Followers

Twitter Updates

Translate

Meet The Author