DZIEN 18: HAKODATE

(08.05)
Małe okienka pod sufitem w pokoju okazały się zdradliwe, zmusiły N do pobudki o 4:47. Nasze próby ignorowania jej spełzły na niczym. Zdecydowaliśmy zatem szybciej się zebrać. Plan ułożony był szczegółowo poprzedniego wieczoru, więc dokładnie wiedzieliśmy, co zwiedzać. Później okazało się jednak, że to jakaś dziwna strefa, w której czas stoi w miejscu. Jak do tej pory zawsze nam go brakowało, a tu nie wiedzieliśmy w połowie dnia, co robić;)

Pierwszą atrakcją był poranny targ z owocami morza. R rozpoczął sesję zdjęciową, a N kolekcjonowanie nowych przyjaciół. Przy każdym stoisku była chwila na ściskanie rączek przez sprzedawców, uśmiechy i zagadywanie. Spacer zakończyliśmy w strefie śniadaniowej, pysznymi kulami z ośmiornicą oraz udonem z tempurą.

Dalsze kroki skierowaliśmy w stronę Fortu Goryokaku. Nawet R stwierdził, iż ma ogromny potencjał. Długie aleje drzewek wiśniowych oraz mnóstwo zieleni. Wszystko zamknięte na terenie w kształcie gwiazdy, który można obserwować z wieży widokowej. Niestety w tym roku wiśnie wcześniej zakwitły i udało nam się znaleźć tylko kilka drzewek z kwiatami. Nie wjeżdżaliśmy zatem na wieżę, tylko udaliśmy się dalej do magazynów z czerwonej cegły: Red Brick Warehouses...takie łódzkie deja vu, ale w mniejszym formacie. Ceglane budynki mieszczą w sobie obecnie aleje handlowe.

Stamtąd udaliśmy się zjeść pysznego hamburgera w popularnym tu Lucky Pierrocie. R trafił na chińskie kulki kurczaka w słodkim sosie i w bułce oraz gorzką herbatę z lodem, ja wybrałam standardowego hamburgera. Oboje dodaliśmy do zamówienia frytki z różnokolorowymi sosami, które zaserwowano nam w kubku do herbaty. Na szczęście mogliśmy spokojnie zjeść, gdyż do N ustawiła się kolejka opiekunek :)

Z pełnymi brzuchami ruszyliśmy do Motomachi, dzielnicy przypominającej trochę San Francisco. Strome ulice opadają tu w stronę morza, a większość domów wybudowana została w zachodnim stylu. Przyszedł czas na odpoczynek, a ponieważ zwiedziliśmy już wszystko z naszej pierwotnej listy i czekała nas już tylko nocna panorama ze szczytu góry, to zalegliśmy wśród stokrotek na dłużej. Czas nadal nie płynął, więc z nudów wjechaliśmy na górę Hakodate dodatkowo w ciągu dnia. Wreszcie przyszedł wieczór. Znów wjechaliśmy na górę, aby napawać się pięknym widokiem oświetlonego miasta. Jest to trzeci widok w rankingu światowym, zaraz po Hong-Kongu oraz Nepalu. Będąc w Hakodate, nie można go przegapić.





0 comments:

Post a Comment

 

Flickr Photostream

Followers

Twitter Updates

Translate

Meet The Author